Ramię w ramię do pomocy
W Zakładzie Karnym Nr 1 we Wrocławiu, z uwagi na zagrożenie powodziowe, wstrzymano osadzonych z zatrudnienia zewnętrznego pracujących w systemie bez konwojenta. Gdy udało się podpisać porozumienie z Gminą Brzeg Dolny, zaproponowano tym osadzonym pracę przy umacnianiu wałów. Wszyscy wyrazili chęć pomocy bez zbędnego namawiania. Gdy udało się zorganizować pierwszą grupę, od razu zaczęli pojawiać się kolejni chętni więźniowie, którzy też chcieli pomóc.
Na miejsce osadzeni byli dowożeni busem służbowym, a nie więźniarką. Na miejscu nikt nie dał im odczuć, że są w jakikolwiek sposób stygmatyzowani z uwagi na miejsce, z którego przyjechali. Jak relacjonują funkcjonariusze nadzorujący ich pracę, osadzeni wykonywali tytaniczną pracę układając i przerzucając setki worków z piaskiem. W ciągu jednego dnia udało im się podwyższyć wały na odcinku ponad jednego kilometra. Nie uszło to uwadze mieszkańców, którzy bardzo chwalili ich trud i wkład w budowę wałów. Poza dobrym słowem przygotowali też kanapki, ciepłe posiłki oraz napoje. - Gdy przyszedł czas na drugi z posiłków, nasi osadzeni układali wały bardzo daleko od miejsca, w których były one rozdawane. Zwyczajnie z całego zamieszania o nich zapomniano. Gdy tylko miejscowi dowiedzieli się, że doszło do przeoczenia, to w drodze powrotnej zaprosili ich do restauracji, gdzie mogli zjeść normalny posiłek – podkreśla jeden z funkcjonariuszy, który był na miejscu z osadzonymi.
Więźniowie byli bardzo zadowoleni z pracy jaką wykonali, z pochwał, jakie za to dostali oraz atmosfery solidarności, która towarzyszyła na wałach. Wyrażali wielkie chęci, aby następnego dnia po raz kolejny stanąć z innymi ramię w ramię i pomagać w słusznej sprawie.
Osadzony Marcin skazany na 8 lat (3 lata do końca kary) tłumaczy, że zanim trafił za kratki był strażakiem OSP. - Lubię pomagać ludziom. To przynosi mi satysfakcję. Przy okazji były to kolejne dni poza murami zakładu. Gdyby była taka możliwość, na pewno pojechałbym jeszcze raz udzielać pomocy.
Osadzony Marek odbywający wyrok 13 lat więzienia (5 lat do końca kary) pospieszył na pomoc zagrożonym mieszkańcom Brzegu Dolnego i okolicznych wsi, gdyż doskonale pamięta poprzednią wielką powódź. Wówczas cieszył się jeszcze wolnością i też walczył z żywiołem. – W 2010 roku podobna powódź zniszczyła Bogatynię oraz Zgorzelec, moje rodzinne miasto – przypomina. – Podczas tamtej powodzi również brałem udział w akcji budowania wałów i wiem, ile taka pomoc może znaczyć.
O tym, że należy pospieszyć z pomocą zagrożonym powodzią, nie miał wątpliwości również osadzony Wojciech, skazany na 5,5 roku (2,5 roku do końca kary). – Ludzie mogą stracić cały dobytek, na który pracowali całe życie, a żywioł przecież nikogo nie oszczędza.
W ramach zawartego porozumienia Zakładu Karnego w Nysie z Gminą Nysa, do usuwania skutków powodzi ruszyły dzisiaj cztery grupy osadzonych. W szczególności w pobliskich przedszkolach i szkołach, aby dzieci i młodzież miały możliwość szybkiego powrotu do placówek. Pomoc osadzonych została skierowana również do Straży Miejskiej w Nysie. Skuwanie kafelek, wynoszeniu gruzu i porządkowanie zniszczonych rzeczy to obecnie główne zadania które realizują osadzeni wspierając lokalną społeczność.
mjr Robert Trembowelski
Zdjęcia: archiwa jednostek