Warzywniak za murami
– Bardzo nam zależy, żeby to nie było tylko miłe spędzanie czasu. Bo prowadzenie ogrodu warzywnego to też nauka łączenia kropek, wnioskowania, konsekwencji. Jeśli się czegoś nie zrobi, nie będzie efektów – mówią Maciej Warcholak z Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie i ppor. Patrycja Kołodziej-Glanas, wychowawczyni z nowohuckiego ozetu.
O ogrodzie warzywnym w ozecie Krakowie-Nowej Hucie jest głośno od dwóch lat, a wszystko dzięki współpracy z Zarządem Zieleni Miejskiej w Krakowie. Pomysł zrodził się przy okazji akcji, podczas której osadzone pomagały pakować nasiona do torebek. To wtedy Maciej Warcholak wyszedł z propozycją zorganizowania w ozecie warsztatów ogrodnika, pszczelarskich, a być może pomoc w stworzeniu ogrodu warzywnego. Tyle wystarczyło, by pomysł zakiełkował. Chwile później w pasie zieleni przy ogrodzeniu powstał mały warzywniak. Teraz pasa zieleni już nie ma. Jest wyłącznie ogród, a w nim: pomidory, ogórki, papryka, marchew, pietruszka, sałata, koper, rukola, fasolka szparagowa, kapusta, a z owoców: arbuzy, truskawki, poziomki i maliny. Są też zioła, kwiaty, pachnie lawenda. W tym roku osadzone, bo to one prowadzą ogródek warzywny, posadziły ziemniaki. – I to był prawdziwy szał, bo mogły z nich usmażyć frytki – mówi wychowawczyni ppor. Patrycja Kołodziej-Glanas.
Ale nie tylko o własne ziemniaki, pomidory czy ogórki tu chodzi. Praca ogrodnika rozwija myślenie przczynowo-skutkowe, uczy konsekwencji. Bo żeby zebrać plony, trzeba najpierw wysiać nasiona. I to o określonej porze. Przykładowo, jeśli posieje się sałatę albo rzodkiewkę w lecie, pójdzie w kwiat. Dlatego wysiewa się je wiosną albo jesienią, a nie wtedy, gdy dzień jest długi. Poza tym ogród wymaga systematyczności, wiedzy, uczy podejmowania decyzji i zaangażowania. – W osadzonych budzi się poczucie odpowiedzialności. Chcą być za coś odpowiedzialne, a to jest najważniejsze w resocjalizacji. Bez chęci nie ma szans na zmianę – mówi wychowawczyni.
Zmianę w osadzonych widzi też Maciej Warcholak, a na potwierdzenie przytacza historię sprzed kilku miesięcy. – Zanim zaczął się sezon ogrodniczy, panie zaczęły uprawiać sadzonki. W kubeczkach po jogurtach, wykorzystując jako podłoże do wysiewu nasion podpaski – opowiada. – I w ten sposób wykiełkowało pół tysiąca sadzonek warzyw! Pół tysiąca! To jest niezwykłe. Panie, które wcześniej nie przywiązywały wagi do niczego, nagle robią taką akcję same z siebie. To jest sukces resocjalizacyjny i edukacyjny! Sadzonki (prawie wszystkie) trafiły do mieszkańców Krakowa razem z krótką informacją, skąd są i kto je wysiał. W podziękowaniu Maciej Warcholak przekazał do ozetu rozsady zapomnianych odmian pomidorów. – Żeby było różnorodnie – mówi. To z kolei zrodziło kolejny pomysł. Ppor. Patrycja Kołodziej-Glanas chce razem z osadzonymi stworzyć bank zapomnianych roślin. Będą zbierać nasiona i przekazywać dalej. – Niech idą w świat – mówi. – Niech inni z nich korzystają. Poza tym to też sposób na ocalenie zapomnianych odmian. A jest ich mnóstwo!
Na razie trzy osadzone biorą udział w międzynarodowym projekcie „Increase”, którego celem jest ochrona starych, niedostępnych na rynku odmian fasoli (jest ich ponad 1000). Projekt polega na zaangażowaniu w aktywność naukową obywateli, którzy mają wysiać, uprawiać i obserwować sześć losowo wybranych odmian. – To jest projekt badawczy, którego dane będą analizowane, tak, żeby zanikające odmiany fasoli zostały uratowane – mówi Maciej Warcholak. – Osadzone obserwują wzrost roślin, zapisują wszystkie dane: o czasie kiełkowania, kształcie, kolorze liści, wyglądzie strąków, a potem wychowawczyni wprowadza wszystkie te informacje do specjalnej aplikacji. – Pracy jest z tym dużo, ale mnie to cieszy i serce rośnie, bo widzę ich zaangażowanie – mówi ppor. Patrycja Kołodziej-Glanas. – Wybrałam Służbę Więzienną, żeby zmieniać ludzi. I to się dzieje.
Anna Krawczyńska
Zdjęcia Maciej Warcholak, ppor. Patrycja Kołodziej-Glanas